
Kolejne spotkanie z twórczością Rupi Kaur
Sprawdź, gdzie kupić
Cykl: Blogowe spotkania literackie

Fot.: Adrianna Rauhut.
Styl pisania Rupi Kaur jest z pewnością rozpoznawalny: prosty, chwilami bywa ostry, ale zaletą tych utworów jest refleksyjność, uniwersalność. Porusza tematy obecne w rozmowach prywatnych i publicznych. Tematy ponadczasowe. Przekonałam się o tym po raz kolejny podczas lektury książki Mleko i miód. Milk and honey.
Wróciłam do twórczości Rupi Kaur. Lektura zbioru wierszy Mleko i miód. Milk and honey była kolejną ciekawą wędrówką. Wcześniej recenzowałam Dom ciało. Home body tej samej autorki. I tym razem też się nie zawiodłam. Miłość… Czy napisano już o niej wszystko. Nie wiem. Jednak każdy poeta pisze o niej inaczej. Inaczej ubiera w słowa to, co pragnie o niej powiedzieć. Inaczej stworzy obraz tego, co mieści się w słowie miłość, w relacji nie tylko z drugą osobą. Również z samą sobą. Ja nie powiem Wam, co autorka miała na myśli. Jedynie powiem, jak odbieram utwory, które napisała. Książka, która ukazała się w 2021 roku nakładem Wydawnictwa Otwartego, jest dwujęzyczna. Wiersze możemy czytać zarówno w języku polskim, jak i angielskim.
Zajrzyjmy na tylną część okładki książki: >>Mleko i miód<< to opowieść o miłości i kobiecości, ale też przemocy i stracie. W krótkiej, poetyckiej formie skrystalizowały się pełne cielesności emocje. Każdy z rozdziałów dotyka innych doświadczeń, łagodzi inny ból. Rupi Kaur szczerze i bezkompromisowo ukazuje kobiecość we wszystkich jej odcieniach, cudowną zdolność kobiecego ciała i umysłu do otwierania się na miłość i rozkosz mimo doznanych krzywd. Publikacja podzielona jest na cztery rozdziały: cierpienie, kochanie, zrywanie, gojenie. To nie tylko tytuły. Podobnie, jak w poprzednio recenzowanej książce Rupi Kaur, są to etapy życia, jego fragmentów, etapy, na które mogą się dzielić niektóre relacje z drugim człowiekiem. Miłość niewątpliwie też się tu znajdzie, ale nie będzie to ta z lekkich komedii romantycznych.
Pierwszy rozdział zatytułowany cierpienie otwiera utwór: >>jak to możliwe że jesteś dobra dla innych/ i tak łatwo ci to przychodzi<< spytał// mleko i miód kapały mi/ z ust gdy odpowiadałam// >>bo inni nie byli/ dobrzy dla mnie<<. Pojawia się tu nie tylko tytułowe mleko i miód. Wiersz pokazuje też siłę. Czasem trzeba odnaleźć w sobie wiele siły, by nie czynić innym, co człowiekowi niemiłe. Nie oznacza to jednak, że przeszłość nie ma wpływu na teraźniejszość, przyszłość. Kluczowy jest z pewnością czas, co pokazuje ta książka. Czas na każdy z wyszczególnionych etapów poprzez rozdziały i zawarte w nich utwory.
Niewątpliwą zaletą jest uniwersalizm tematu wierszy. To, o czym mówi podmiot liryczny nie jest doświadczeniem jednostkowym. Takiego losu doświadczało wiele ludzi, wiele kobiet. Czytając te wiersze nie tylko poznajemy określony punkt widzenia. Zwracają uwagę na istotę ludzkich relacji, człowieczeństwo, kształtowanie się kobiecości pod wpływem doświadczeń. Zwróćmy uwagę na kolejny utwór: pierwszy chłopak który mnie pocałował/ ściskał moje ramiona/ jak kierownicę/ pierwszego roweru/ na którym jeździł/ miałam pięć lat// jego usta/ pachniały głodem/ przejętym od/ ojca ucztującego na jego matce o czwartej rano// był pierwszym chłopakiem/ który mnie uczył że moje ciało służy/ do dawania temu kto chce/ żebym poczuła się/ czymś mniejszym niż całość// i mój boże/ naprawdę czułam się równie pusta/ jak jego matka dwadzieścia pięć po czwartej.
Tak samo, jak w zbiorze Dom ciało/ Home body, utwory nie posiadają tytułów. Wyszczególniając je będę je cytować w całości lub we fragmentach, albo podawać numer strony. Dalej pozostajemy w tym samym rozdziale i zaglądamy do wiersza, który zdaje się być wyrazem siły, woli walki: każesz mi być cicho bo/ mając własne zdanie tracę na urodzie/ ale nie po to stworzono mnie z ogniem w brzuchu/ żeby można mnie było zgasić/ nie po to stworzono mnie z iskrą na języku/ żeby łatwo mnie było przełknąć/ urodziłam się ciężka/ mam w sobie trochę ostrza i trochę jedwabiu/ trudno mnie zapomnieć i niełatwo/ ogarnąć umysłem. Zarówno obok przesłania utworu trudno przejść obojętnie, jak i o nim zapomnieć. Są kultury, w których kobieta w dalszym ciągu powinna być pokorna, uległa i cicha.
Kolejnym wymiarem cierpienia jest przedmiotowe podejście do kobiet, cielesności: nasze kolana/ rozwierane/ przez kuzynów/ i wujów/ i mężczyzn/ nasze ciała dotykane/ przez niewłaściwych ludzi/ tak że nawet w bezpiecznym łóżku/ czujemy lęk. Podmiot liryczny jest bezpośredni, co sprawia że wersy są mocne, równie brutalne, jak opisana problematyka.
Na uwagę zasługuje także utwór: problem z rodzicem alkoholikiem/ polega na tym/ że rodzic alkoholik/ nie istnieje// to po prostu/ alkoholik/ który nie umiał pozostać trzeźwy/ wystarczająco długo/ by wychować swoje dzieci. W dalszym ciągu – jak i w poprzednio recenzowanej książce – gdy przeczytamy cały wiersz, możemy mieć wrażenie, że czytamy sentencje, złote myśli, prawdy bohaterki lirycznej. Wiersz może wzbudzać kontrowersję, ponieważ w rozmowach mniej lub bardziej publicznych ludzie dają wyraz różnym podejściom do choroby alkoholowej. Z jednej strony potrzebne jest wsparcie dla osoby borykającej się z nią, wiadomo, że nie bierze się znikąd, ale z drugiej – człowiek, który ma w rodzinie taką osobę także cierpi, szczególnie dziecko, które dopiero uczy się funkcjonowania na tym świecie, jest wychowywane, a przynajmniej powinno być wychowywane. Trudno to porównywać, a cierpienie cierpieniu nie jest równe. Świat nie jest czarno-biały.
Twórczość Rupi Kaur nie tylko zwraca uwagę na problemy, z którymi mierzą się ludzie w różnych zakątkach świata, ale również jest niezwykle refleksyjna, może być swoistym katharsis. Przechodzimy do kolejnego rozdziału zatytułowanego kochanie. Jakie ono powinno być? A może trafniej byłoby zapytać, jakie ono właściwie jest?
Poszukajmy odpowiedzi w wierszach. Oto jeden z nich: nie/ to nie/ będzie miłość/ od pierwszego wejrzenia/ gdy się spotkamy to będzie miłość/ od pierwszego przypomnienia ponieważ/ widzę cię w oczach mojej matki/ kiedy mówi wyszła za mężczyznę/ na jakiego chciałabym wychować syna. Tutaj też jest niezwykle refleksyjnie. Po raz kolejny również widzimy, jaki wpływ ma przeszłość na czas obecny. Szczególnie wyraziste jest to w zestawieniu motywu rodzica ze związkiem.
Moją uwagę zwróciły jeszcze wiersze rozpoczynające się od wersów: najbardziej lubię w tobie zapach, mówi, nie chcę cię po to, miłość przyjdzie, kłócimy się częściej niż powinniśmy. o sprawy. Wspomniane utwory pokazują zarówno jasne kolory, jak i cienie miłości, związku, relacji, które przecież nie są proste. To nie jest komedia romantyczna, która skończy się na pocałunku. Życie popłynie dalej, a czas zweryfikuje prawdziwość i trwałość uczucia. W tym rozdziale znajdziemy też kolejny wiersz z motywem tytułowym zbioru: wyglądasz jakbyś pachniał/ miodem i brakiem bólu/ pozwól mi poznać ten smak.
Przechodzimy do kolejnego etapu w mniej optymistycznym scenariuszu, choć nie zawsze. Rozstanie, czy jak zatytułowany jest rozdział, zerwanie może być także drogą do lepszego jutra. Relacje ludzkie są tak różne, że trudno tutaj generalizować. Jak to wygląda z punktu widzenia podmiotu lirycznego? Na przykład w ten sposób: zawsze/ pakuję się/ w tę kabałę/ zawsze pozwalam mu/ mówić że jestem piękna/ i trochę w to wierzę/ zawsze skaczę myśląc/ że mnie złapie/ gdy upadnę/ jestem nieuleczalną/ kochanką i/ marzycielką i/ to mnie/ zgubi.
Wcześniej zacytowany utwór był jednym z tych, które są oszczędne w słowach. Ale nie tylko takie znajdziemy w twórczości Rupi Kaur. Zajrzyjmy na stronę 151: powiedziałeś. że jeśli jest nam to pisane. los znowu/ nas ze sobą zwiąże. przez chwilę zastanawiam się czy/ naprawdę jesteś aż tak naiwny. czy naprawdę wierzysz/ że los działa w taki sposób. jakby mieszkał w niebie/ i patrzył na nas. jakby miał pięć palców i czas upływał/ mu na przesuwaniu nas jak figury szachowe. jakby nie/ był wyborami których dokonujemy. kto cię tego nauczył./ powiedz mi (…). Po ciąg dalszy zapraszam do książki.
Zwróciły moją uwagę również wiersze rozpoczynające się od wersów: szepce >>kocham cię<< tylko, ten który przyjdzie po tobie, traktujesz ich jakby, nie wiem jak to jest wieść stateczne życie, jesteś wężową skórą, jak i wiele innych. Ten rozdział równie wielowymiarowo, co poprzedni, pokazuje wspomniany moment w życiu kończący relację. Rozdział kończy lista spraw do załatwienia (po rozstaniu), który zdaje się być jego podsumowaniem wypowiedzianym wprost, zapisem chwil, które z pewnością zna wiele kobiet, wielu mężczyzn.
Kolejny rozdział, kolejny etap został nazwany gojeniem. Sposoby leczenia ran mogą być różny. Może pisanie? Zajrzyjmy na stronę 275: problem z pisaniem polega na tym/ że nie wiem czy mnie ono uzdrawia/ czy niszczy.
A może kluczem do zagojenia ran jest zrozumienie, że jesteśmy pełni także bez drugiego człowieka. Podmiot liryczny mówi o tym w wierszu zaczynającym się od wersu masz w zwyczaju. Zachęcam także do lektury utworów: istnieje różnica między, gdy następnym razem, mój problem z tym co uznają za piękne, chcę przeprosić wszystkie kobiety. Zarówno gojenie, jak i poprzednio rozdziałami zasygnalizowane etapy życia relacji biegną poprzez opisanie, zrozumienie przez pryzmat człowieczeństwa, czy kobiecości.
Warto zwrócić uwagę na utwór, który zdaje się być swoistym manifestem: nazwisko kaur/ czyni mnie wolną kobietą/ zrywa kajdany w które/ próbują mnie zakuć/ unosi mnie/ przypominając że jestem równa/ każdemu mężczyźnie mimo że ten/ świat krzyczy do mnie co innego/ że jestem panią samej siebie i/ w pełni należę do siebie/ oraz do wszechświata/ uczy mnie pokory/ woła i mówi że dzielę/ z całą ludzkością/ powszechny obowiązek pielęgnowania/ solidarności kobiet i służenia jej/ wychowania tych których należy wychować/ nazwisko kaur płynie w moich żyłach/ było we mnie zanim powstało to słowo/ to moja tożsamość i moje wyzwolenie./ >>kaur/ sikhijska kobieta<<.
Styl pisania Rupi Kaur jest z pewnością rozpoznawalny: prosty, chwilami bywa ostry, ale zaletą tych utworów jest refleksyjność, uniwersalność. Porusza tematy obecne w rozmowach prywatnych i publicznych. Tematy ponadczasowe. Miłość, utraty, traumy, rany ich gojenie i szeroko rozumiana kobiecość nie są niczym nowym. Różnorodne może być spojrzenie na te aspekty życia. Poezja różne ma oblicza, a ja cieszę się, że poznałam kolejne oblicze twórczości Rupi Kaur.
O autorze
Szczecinianka, blogerka, wierszokletka, dziennikarka, członkini Związku Literatów Polskich Oddziału w Szczecinie. Jej dziennikarski debiut miał miejsce w grudniu 2009 roku na łamach bezpłatnego kwartalnika fantastyczno-kryminalnego „Qfant” – ukazał się wtedy wywiad z pisarzem, Stefanem Dardą. W 2010 roku została wyróżniona w konkursie dla dziennikarzy obywatelskich „Żywe Miasto” zorganizowanym przez portal mmszczecin.pl za jeden z artykułów z cyklu „Ocalić od zapomnienia”, w którym pisała o zapomnianych i zaniedbanych zabytkach Szczecina. W dodatku kulturalnym „Poliartyzm” przy „Wieściach Polickich” pełniła funkcję redaktora naczelnego (2015-2016). Publikowała teksty prasowe również na łamach „Prestiżu. Magazynu Szczecińskiego”, „Wyjątku”, „Pryzmatu Literackiego”, Wieści Polickich” oraz pisała teksty dla „SzczecinBloga”. Prowadzi również bloga pod nazwą „Edis Anonima Art” na temat kultury i literatury, ale porusza sporadycznie inne tematy. Jej utwory poetyckie można znaleźć w „Pegazie Lubuskim”, „Poezji Dzisiaj”, almanachach Korytowskich Nocy Poetów oraz antologii „Przepływający świat słowa”. Wiersze w trzech edycjach Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Józefa Bursewicza „O Złotą Metaforę” znalazły się pośród „wierszy zauważonych”, a w czwartej jej zestaw został wyróżniony. Autorka tomów poezji „Roztańczony atrament” i „(nie) z tej bajki”. Inicjatorka akcji „Przygarnij wiersz – on nie gryzie”, która promowała poezję szczecińskich literatów.