
Refleksja po filmie dokumentalnym „Potop”
Refleksja po filmie dokumentalnym „Potop”

Fot.: Adrianna Rauhut.
Potop jest filmem dokumentalnym wyprodukowanym przez Telewizję Polską S.A. Oddział w Katowicach w 1997 roku, Redakcję Opolską przy współpracy Telewizyjnego Studia Brawo. Opowiada o powodzi, którą została dotknięta Opolszczyzna. Pierwsze miejscowości zostały zalane 6 lipca 1997 roku. Wylały wtedy takie akweny wodne, jak Nysa Kłodzka, Odra, Prudnik i Złoty Potok. Prudnik i Głuchołazy były pierwszymi zalanymi miastami regionu. Następnie pod wodą znajdowały się kolejne miejscowości.
– Od niepamiętnych czasów ludzie budowali domy nad brzegami rzek. Woda dawała pokarm i schronienie przed wrogiem. Nad wodą rozkwitało życie, rodziły się cywilizacje, ale czasami leniwy nurt rzeki ogarniała furia. Rozszalała woda niszczyła wszystko i wszystkich – tymi słowami rozpoczyna się film i to one uświadamiają nam, że to, co może być dla nas korzystne, życiodajne, może stać się również niebezpieczne i odbierać życie. Jest to prawda bardzo uniwersalna, która małymi krokami wprowadza odbiorcę filmu dokumentalnego w klimat całej produkcji. Pokazuje nam ogrom zniszczeń, a nawet zdaje się nim przytłaczać. Sprawiają to ujęcia całego kataklizmu na różnych obszarach. Większość kadrów zajmuje właśnie woda. Przestaje być ona sprzymierzeńcem człowieka, a staje się wrogiem, który otacza ludzi ze wszystkich stron. Sformułowanie Zdawało się, że wzbierać będzie bez końca podkreśla powagę sytuacji oraz poddaje pod wątpliwość to, że uda się tego przeciwnika pokonać. Wywołuje napięcie. Autorzy nawiązują również do czasów minionych względem wydarzeń, których dotyczy film dokumentalny, wykazując, że Odra już wcześniej wylewała.
To uświadamia odbiorcy, jak człowiek, który we współczesnych czasach swoją ciężką pracą zasiedla tereny, zdobywa je, wznosi budowle, tworzy wynalazki i korzysta z nich, jest bezbronny wobec siły natury. Natury wszechobecnej. Ale mimo to stara się z nią mierzyć, walczy o przetrwanie, co również jest nie lada wyzwaniem. Przypomina mi się takie znane twierdzenie Terencjusza: Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce. Porównałam wielką wodę do wroga. Ale z tym wrogiem nie walczą superbohaterowie. Nie ma peleryn. Są zwykli ludzie, którym zalano domy, którzy byli w pracy, gdy powódź dotarła. Włodarze miast i służby ratunkowe też nie noszą peleryn, nie błyszczą, a jedynie swoją wolą walki przejawiającą się w czynach starają się ratować, co się da i kogo się da. Nie oznacza to, że wszyscy to robią. Czym się martwi lekarz w placówce medycznej? Ochroną obiektu nie tylko przed wodą, ale również przed ludźmi, przed grabieżą. Tragedie stawiają człowieka w sytuacjach skrajnych, wywołują różne reakcje. Tu nie ma miejsca dla superbohaterów i czarnych charakterów. Świat nie jest czarno-biały, tak samo jak człowiek. Mieni się odcieniami szarości.
Wstęp autora, o którym wspomniałam wcześniej rozpoczyna film, ale o przebiegu powodzi dowiadujemy się z ujęć oraz relacji bohaterów. Oczywiście wypowiedź każdego z nich poprzedza plansza informacyjna o tym, kto się wypowiada, co sprawia, że zawartość informacyjna produkcji jest przejrzysta. Wiemy też, z jakich terenów pochodzi dana osoba i gdzie aktualnie się znajdujemy razem z wypowiadającym się bohaterem. Z plansz tego typu również dowiadujemy się kiedy mają miejsce zdarzenia. Sądzę, że dopowiedzenia narratora w tej sytuacji byłyby przyrostem formy nad treścią, a ponadto zabrakłoby przy nich tego napięcia. Twórcy wywołują w ten sposób ciekawość, bo przecież do końca nie wiemy, jaką szczątkową problematykę ówczesnych wydarzeń poruszą rozmówcy. Ten zabieg zatrzymuje widza przed ekranem.
Film jest nie tylko zapisem zdarzeń, ale również ludzkich emocji i odczuć w związku z zaistniałą sytuacją. Nie brakuje ich w wypowiedziach bohaterów, przykładowo jedna brzmi następująco: To było straszne! Wciągu zaledwie kilku minut! Przysnąłem na chwilę, cały czas pilnowałem, czy coś się będzie działo nie zdążyłem, przysnąłem. Nastawiłem zegarek na piątą rano, a za dziesięć piąta w ciągu zaledwie kilku minut zmiotło samochody spod domu. A piętro w ciągu najbliższej godziny zostało całkowicie zalane. Siedzieliśmy, jak, jak nie wiem uwięzieni we własnym domu. Zaglądaliśmy tylko, co przepływa przez ogród. Co się dzieje w ogóle? To było okropne. Te i wiele innych przykładów wypowiedzi utwierdzają widza w przekonaniu, że one są nie tylko bogate w emocje, ale też naturalne, niereżyserowane. Odbieram to jako niewątpliwą zaletę. Przejawia się to również w niedbałości do końca o sposób formułowania wypowiedzi, co jest charakterystyczne dla reportażu filmowego. Tu są zdarzenia, które bohaterowie na swój sposób przeżywają.
Niektórym z ujęć towarzyszą szumy (zakłócenia), potem obraz przechodzi w czarno-biały, a następnie w kolorowy, co w moim odczuciu podkreśla nie tylko dramatyzm przedstawionych zdarzeń, ale także bezsilność wobec nich. Trochę, jak postrzeganie człowieka, który z początku widzi, ale nie może uwierzyć w to, co się stało i stara się oswoić z tym, co dostrzegł. Wcześniej przecież życie toczyło się normalnie. Człowiek wstawał rano, szedł do pracy lub oporządzać grządki, wracał suchą drogą, a nagle pojawił się wszechogarniający kataklizm, z którym człowiek w ekstremalnych warunkach musi sobie radzić. Funkcjonować w nim, walcząc jednocześnie o przetrwanie. A często cały dorobek jego życia znajdował się pod wodą. A później, po tej tragedii walczyć o to, by wrócić do codzienności.
Film składa się z dwóch części. Pierwsza z nich nosi tytuł Kalendarium, z której dowiadujemy się, jak przebiegała powódź. Po niej następuje część druga, czyli Powrót do życia. Z tego zestawienia można wywnioskować, że cały przebieg kataklizmu mógł być przez niektórych postrzegany, jako stopniowe umieranie, niszczenie mimo że ludzie walczyli. A po całej tragedii trzeba powrócić do tej wspomnianej we wcześniejszym akapicie normalności, to jest celem. Jednak wśród efektów zdarzeń minionych, czyli zniszczeń. To był dramat wielu ludzi, a powrót do życia, podniesienie się nie tylko materialne, ale też psychiczne to wyzwanie. W drugiej części filmu wszechobecna woda zmienia się we wszechobecne zniszczenia, które także mogą przytłaczać widza.