(Nie tylko) maj z książką
(Nie tylko) maj z książką
Cykl: Blogowe spotkania literackie
Dzisiaj proponuję książki dla starszych i młodszych czytelników: Déjà vu… 1984 Danuty-Romany Słowik, Bejdak Artura Justyńskiego i Baśnie, bajki i bajeczki (nie tylko) dla dzieci Magdaleny Samozwaniec zebrane oraz opracowane przez Rafała Podrazę.
Już wkrótce minie połowa maja. Wiosna jest w pełni, czasem świeci słońce, innym razem popada deszcz. Wielu spędza czas na świeżym powietrzu. Niezależnie, czy jesteśmy w naszym domowym zaciszu, w parku, w ogródku, czy na działce, do wypełnienia tego czasu sprawdzi się czytanie. Dzisiaj przypomnę tytuły wydane jakiś czas temu, ale przyciągające uwagę. Dwa z nich napisali autorzy ze szczecińskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Mowa będzie o Déjà vu… 1984 Danuty-Romany Słowik i Bejdaku Artura Justyńskiego. Do wydania trzeciej publikacji przyczynił się Rafał Podraza. Zebrał i opracował Baśnie, bajki i bajeczki (nie tylko) dla dzieci Magdaleny Samozwaniec, która również przynależała do Związku Literatów Polskich.
Powieść George’a Orwella Rok 1984 cieszy się niesłabnącą popularnością, a w Polsce odnajduje zainteresowanie nie tylko w kanonie lektur, ale też w dyskusjach naukowych, w recenzjach prasowych, najliczniej widać ją w opracowaniach na forach internetowych. Doczekała się wielu wydań, chociaż w Polsce mogła zaistnieć dopiero po roku 1989. Wcześniej, w polskim przekładzie Juliusza Mieroszewskiego z 1953 roku, wydał ją w drugim obiegu Instytut Literacki Kultury Paryskiej. (…) – tak rozpoczyna słowo wstępne do powieści Déjà vu… 1984 Róża Czerniawska-Karcz. Dzieje się tak nie bez przyczyny. Danuta-Romana Słowik słynie z tego, że bierze na warsztat aktualne wydarzenia. Tym razem jednak wysnuła wizję przyszłości, która jest niezbyt optymistyczna. Jakie w tej wizji będą efekty aktualnie znanych nam zdarzeń ze świata polityki, sytuacji międzynarodowej związanej z nie tak dawno trwającą pandemią koronawirusa? Déjà vu? Czy to już było? Państwo kontrolujące każdy krok obywatela. Książki i wiedza niezbyt pochwalane przez władzę i historia pisana od nowa. A w tym wszystkim codzienne życie, które trzeba dostosować do panujących warunków. Uważny czytelnik z pewnością dostrzeże to, co ukryte pod zasłoną fikcyjnej fabuły i przedstawionych postaci. Książka jest lekko napisana, choć wydarzenia opisywane w publikacji do lekkich nie należą.
Autorka Déjà vu… 1984 jest szczecinianką, choć urodziła się w Międzyzdrojach. W jej dorobku znajduje się prócz wcześniej wspomnianej książki jeszcze siedem publikacji: Tułacze losy, Ostatni rozdział… Tułaczych losów, Europa bez granic. Zbiór wierszy pisanych na obczyźnie, Złamać skrzydło motyla, Rozmowa… z jednej nocy, A Majka siedzi…, Historie z życia wzięte. Publikowała również w prasie. Laureatka konkursu literackiego zorganizowanego w 2011 roku przez Konsulat RP w Kolonii wraz z Kolońskim Uniwersytetem – Wydział Slawistyki. W 2017 roku została wyróżniona w II Ogólnopolskim Konkursie im. Józefa Bursewicza O Złotą Metaforę.
Zajrzeliśmy do rzeczywistości i niezbyt optymistycznej wizji przyszłości, a teraz zapraszam do innego świata, który wykreował Artur Justyński. Jak sam o sobie pisze, urodził się nad Ochnią dorastał nad Skrwą i Słudwią, studiował nad Nerem, Odrą i Wartą, pracował nad Wisłą. Obecnie mieszka nad Odrą, pracuje nad Wartą, wędruje nad Iną, a odpoczywa nad Małą Gunicą. Wydał do tej pory takie książki, jak Opowieści zza rzeki, Cichy zachód i Trociowe opowieści. Jego pasje i zainteresowania, to między innymi kultura ludowa Słowian, powojenna historia Pomorza Zachodniego, psychologia, filozofia, religia, literatura. Czego możemy się więc spodziewać po wydanym w serii:akcent, w 2022 roku Bejdaku?
Jak pisze Róża-Czerniawska Karcz, (…) Bejdak Justyńskiego jest postacią z pogranicza, a może lepiej nazwać to miejsce rozstajami, skrzyżowaniem wielu dróg, na którym spotykają się wszyscy bohaterowie tej historii… zatrzymani w czasie i wydobyci z niepamięci a zamknięci w narzuconym im kształcie: w drewnie wystrugany Chrystus frasobliwy i gipsowa figurka Matki Bożej z kapliczki przydrożnej, i anioły stróże, te śnieżne i te czarne, jak samo mefistofeliczne zło: i stworza leśne, i bóstwa zapomniane, a pomiędzy nimi… Cyganie ze swoimi tajemnicami i wiejski tłum, gromada z groteskowo wykrzywionymi gębami (jak z filmu >>Ferdydurke<< według Gombrowicza)… a na obrzeżach cały świat zwierząt, tak mocno paralelnie eksponowany przez narratora (…). Wszystko to opisane w taki sposób, że nietrudno ujrzeć ten świat przedstawiony oczami wyobraźni. Opisy autora są nieszablonowe, bardzo wyraziste, a przy tym trudno się od nich oderwać. Bywają wręcz poetyckie miejscami. Nie należą do tych, które znudzeni czytelnicy będą przekartkowywać w poszukiwaniu dialogów. Książkę czyta się lekko i z przyjemnością, a świat przedstawiony i historia głównego bohatera z pewnością Was zaskoczą.
Na koniec coś dla młodszych i starszych czytelników. Z pewnością wielu z Was wie, że pierwsza dama polskiej satyry, Magdalena Samozwaniec pisała również bajki dla dzieci. Rafał Podraza, znawca rodziny Kossaków w 2022 roku, pięćdziesiąt lat od śmierci pisarki wydał zbiór Baśnie, bajki i bajeczki (nie tylko) dla dzieci, który zawiera utwory młodszej siostry Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Znajdziemy tutaj znane nam postacie takie, jak Okruszynkę, Pana Twardowskiego, Jasia i Małgosię, Królową Śniegu, Śpiącą królewnę, czy Kopciuszka. Na uwagę zasługuje niepublikowana wcześniej Opowieść koteczki. Pośród wspomnianych utworów znajdziemy Wyjazd mamy do miasta, którym Magdalena Samozwaniec zadebiutowała w roku 1908. Sama chętnie zajrzałam do tych lekkich historii. Polecam. Można je też poczytać swoim pociechom do snu. Dzięki takim dobranockom może się narodzić u dzieci zamiłowanie do książek.
Bajki i wiersze dla dzieci nie zdominowały twórczości Magdaleny Samozwaniec, ale stanowią część jej bogatego dorobku. Dużą popularność przyniosła jej debiutancka powieść Na ustach grzechu, która stanowi parodię Trędowatej Heleny Mniszkówny. Za największy sukces pisarki uważa się zbeletryzowane wspomnienia Maria i Magdalena (1954) oraz książkę poświęconą Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pod tytułem Zalotnica niebieska (1973).
Proponowane pozycje książkowe są niewątpliwie warte uwagi. Czytanie od najmłodszych lat rozwija wyobraźnię. Pomaga również się zrelaksować i oderwać od czasami szarej rzeczywistości. Sama cenię książki za możliwość poznania w ten sposób drugiego człowieka, w tym wypadku pisarza. Nie mówiliśmy o autobiografiach, jednak wykreowana fabuła, sposób jej przedstawienia mówią o człowieku wiele. Pozwalają nam zobaczyć chociaż skrawek tego, co mu w duszy gra. Zachęcam więc do czytania i o książkę pytam. Może czytaliście ostatnio coś, co Was poruszyło, wciągnęło?