Spacer po wieloznacznych ścieżkach
Spacer po wieloznacznych ścieżkach
Cykl: Blogowe spotkania literackie
W 2022 roku ukazał się czwarty tom wierszy autorki książek Pod baldachimem krwawnika, Aponia w ogrodzie i Cud oddychania, Małgorzaty Hrycaj. 78. publikacja wydana w serii:akcent nosi tytuł Sztuka (od)chodzenia. Zapraszam czytelników na relację z lirycznego spaceru po ścieżkach ukrytych na stronach tomiku poezji. Jakie drogowskazy zostawiła poetka?
Czwarty tomik poetki Małgorzaty Hrycaj pod tytułem Sztuka (od)chodzenia został wydany w drugiej połowie 2022 roku. Książka wydano w ramach serii:akcent, której redaktorką jest Róża Czerniawska-Karcz ze szczecińskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Autorka będąca jednocześnie szczecinianką i całym sercem góralką ma w dorobku – prócz wspomnianego najnowszego – jeszcze trzy zbiory poezji: Pod baldachimem krwawnika, Aponia w ogrodzie, Cud oddychania. Małgorzata Hrycaj chętnie angażuje się w działania środowiska ZLP szczecińskiego, szczególnie te związane z integracją środowisk poetyckich z Polski. Od 2021 roku jest członkinią Związku Literatów Polskich. Należy również do Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza. Honorowa członkini Janowskiego Klubu Literackiego.
Poetka często w swoje wiersze wplata naturę, ale nie tylko. Trudno się nie zgodzić z redaktorką serii: akcent, która tak rozpoczyna swój wstęp: Jest Małgorzata Hrycaj poetką wnikliwą, jest poetką wrażliwą, powiedziałabym, że jest poetką niuansu… bowiem jej zapis świata jest rejestracją zarówno liryczną i naukową jednocześnie, ogląda i bada świat pod mikroskopem swoich emocji… i go opisuje wedle posiadanej rozległej wiedzy. Mało co umyka jej uwagi… A ponieważ interesuje ją wszystko (od pantofelka, przez florę i faunę, kosmiczne obiekty po krwioobieg i oddychanie, zaburzenia nerwowe i psychiczne, i to tak przy okazji lektury Bułhakowa czy Baczyńskiego… i na nich nie kończy), poznawanie jest dla niej wyzwaniem… ogląd – zdumieniem, opis poetycki – zaskoczeniem… (…). W utworach autorki znalazłam naukę, kulturę, w tym muzykę i literaturę (nie tylko wspomnianego Baczyńskiego, ale również między innymi Agnieszkę Osiecką, czy Boba Dylana). Nawiązania do flory pojawiały się w tomikach Małgorzaty Hrycaj od momentu debiutu książkowego w 2016 roku.
W Sztuce (od)chodzenia pojawia się wiersz pod tytułem mój psychiatra nic już nie mówi, który zwrócił moją uwagę już przy pierwszym czytaniu. W pierwszym tomie poetki pod tytułem Pod baldachimem krwawnika znalazł się cykl utworów poetyckich Ruminiscencje / od siebie do ciebie. W nich bohaterem lirycznym jest psychiatra. Właśnie trzeci wiersz z tego cyklu rozpoczyna się od wersu mój psychiatra mówi. Jak opowiada w słowach odautorskich poetka, z Wierszami o moim psychiatrze Andrzeja Kotańskiego spotkała się w roku 2015. Zainspirowały ją do opisania własnych doświadczeń również w formie lirycznej. Tak więc w 2016 roku, w tomie wydanym przez Wydawnictwo SIGNO znajdujemy ten cykl. A teraz biorąc do rąk najnowszy tom poezji, przypominamy sobie o tym cyklu, ale w wierszu mój psychiatra nic już nie mówi wyraźnie widzimy brak jego obecności, co już sygnalizuje nam tytuł.
Pomimo widocznego nawiązania w tytule, konstrukcja utworu jest zupełnie inna od tych zaprezentowanych w Ruminiscencjach. Wtedy czytaliśmy mój psychiatra mówi/ że cię nie ma// jesteś moim urojeniem/ projekcją marzeń sennych/ wyparciem winy po dziadku/ tworem libido animusem/ kochanków niezrodzonym/ lecz stworzonym w niedostatku// milczysz i już nie wiem/ czy istniejesz słońcem/ siódmym niebem/ wzdycham… na wypadek/ gdybyś istniał. Tutaj mamy do czynienia z podziałem na strofy i pomimo obecności tego psychiatry, który zdaje się być głosem rozsądku, cień nadziei nadal pozostaje. Podmiot liryczny zdaje się być w otoczeniu pełnym spokoju. Może w gabinecie lekarskim? Zgoła odmienny obraz prezentuje czytelnikowi wiersz z najnowszego tomu: chodźcie do mnie zdradzone/ porzucone miernoty od których/ zawsze znajdą się atrakcyjniejsze/ karmione widmem miłości/ niezatapialnej bogowie ucztujący/ na olimpie nie przejmują się naszymi/ uczuciami choć jeszcze fortepiani się/ lato w Nohant/ niechaj płonie ogień/ niech popłyną marzanny ofelie karusie/ pomięte dusze rozprostują się i wzbiją/ tak wysoko… jak głęboko zadano/ nam romantyczne rany mił(ością). W tym utworze nie ma podziału na strofy, ale mocne słowa sygnalizują wolę walki w rzeczywistości, która nas nie rozpieszcza, walki o siebie. Spokój zmienia się w uczucie napięcia. Dlaczego?
Drugi z zacytowanych wierszy pochodzi właśnie ze Sztuki (od)chodzenia. Kluczem do zrozumienia takiego, a nie innego ujęcia może być tytuł. Często spotykamy się w literaturze i sztuce z przyrównaniem życia do podróży. A jak najprościej podróżować? Przemieszczając się, chodząc po często zawiłych ścieżkach naszej egzystencji. To chodzenie zbliża nas z każdym dniem do nieuniknionego. Tytuł można czytać dwojako: sztuka odchodzenia i sztuka chodzenia. Choć mamy do czynienia z dwuznacznością, żaden ze sposobów odczytu się wzajemnie nie wyklucza. Życia uczymy się każdego dnia, nabywamy coraz więcej wiedzy i doświadczeń. Uczymy się sztuki stawiania kolejnych kroków od urodzenia aż po kres naszych dni. Ta więc uczymy się chodzić i odchodzić.
Świat, w którym się tego uczymy potrafi być ciepły i zimny, łagodny i brutalny, pełen zarówno miłości i nienawiści, czuły i beznamiętny, doskonały i ułomny, poukładany i chaotyczny; Pełen sprzeczności, taki jak ludzie, którzy go tworzą. A przede wszystkim z pewnością nie czarno-biały. Stosowana nie tylko w tytule, ale również w licznych wierszach wieloznaczność ma tutaj swoje uzasadnienie. Przykładem może być utwór bez l(ę/e)ku. To tłumaczy też, dlaczego w wierszu bez psychiatry to odczucie spokoju nie wystąpiło, podczas gdy podmiot liryczny był pod ostrzałem realiów otaczającego go świata.
W tomie nie ma podziału na rozdziały. Czytelnik skupia się przede wszystkim na odkrywaniu znaczeń wierszy. Ale czy życie można podzielić na rozdziały? To przecież ciąg zdarzeń, w którym bardzo blisko siebie mogą wystąpić wzloty i upadki zawodowe oraz przystanki z naszymi uczuciami w rolach głównych. By to wszystko podzielić na rozdziały potrzeba przede wszystkim czasu, by nabrać dystansu. A przecież życie swoich bohaterów na rozdziały w książkach dzielą najczęściej biografowie. Obserwacje liryczne autorki zdają się być przelewane na papier na gorąco, jak Róża Czerniawska-Karcz napisała, poetka bada świat przez mikroskop emocji.
Podział został wprowadzony we wstępie Róży Czerniawskiej-Karcz i podczas spotkania promującego tom, które odbyło się w ramach cyklu W Pałacu literacko. Każdą z części lirycznej rozmowy otwierały sentencje pisarzy, poetów i filozofów. Pierwszą z nich o chodzeniu i wędrowaniu w ujęciu filozofii życia otworzyło kilka myśli, ale Małgorzata Hrycaj zacytowała również Jeana Jacquesa Rousseau: Chodzenie ma coś, co pobudza i ożywia mą myśl; nie jestem prawie zdolny myśleć, kiedy siedzę w miejscu; trzeba, by ciało było w ruchu, aby pobudzić mój umysł. Jak spuentowała to Róża Czerniawska-Karcz, to jest właśnie cała poetka Małgorzata. Następnie goście mieli okazję wejść w życie wierszy razem z Williamem Woodardem i Januszem Kondratowiczem. Wybrzmiały takie wiersze, jak między innymi: piosenka dla mamy, czy (nie)księżniczka tatusia.
Część drugą pod nazwą Na drogach człowieczeństwa otworzyły słowa autorki Sekretnego życia pszczół, Sue Monk Kidd: Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, musisz wiedzieć, skąd pochodzisz. Autorka z prowadzącą rozpoczęły ją wspólnie wierszem rozmyślania przy (ja)bł(oni). Kolejne etapy rozmowy lirycznej przepełnione sentencjami i wieloma wersami, to: tytułowa Sztuka (od)chodzenia, Chodzenie, celebrowanie, czyli znaleźliśmy się w górach, Sztuka odchodzenia – już bez dwuznaczności. Wszystko po to, by dotrzeć do sensu, w którym życie jest ruchem, wiatrem, oddechem, nadzieją.
Poetka nie tylko prezentuje naukę chodzenia po równościach i nierównościach życia, ale również poszukuje odpowiedzi. Przemawia za tym wielość dziedzin, która jest zaangażowana w jej obrazy liryczne. Wielość, która wynika nie tylko z zainteresowań poetki. Ta wielość wynika z tematu przewodniego tomu. Nie da się żyć tylko kulturą, czy jakimś jej sektorem. Tak samo jest z innymi dziedzinami. To właśnie zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi prowadzi nas do sensu. Sensu, który każdy chciałby poznać, prawda?
Moją uwagę zwróciła miniatura na wagę złota: z ł o c i s t e;/ słońce liście zmagania/ grosik za twoje myśli/ złote runo milczenia. Złoto i milczenie, to przecież znane nam zestawienie. Wielu mówi, że milczenie jest złotem. Ale czy warto zamykać w milczeniu nasze życiowe obserwacje. Małgorzata Hrycaj na szczęście tego nie zrobiła. W tomie znalazł się również wiersz z zabaw dziecięcych, który zaistniał podczas akcji Przygarnij wiersz – on nie gryzie organizowanej w tym roku przez Związek Literatów Polskich Oddział w Szczecinie. Trudno też zapomnieć o utworze ga-ja, w którym widoczne jest nawiązanie do greckiej mitologii. Moją uwagę zwróciły jeszcze utwory: bez dożywocia, monumentum, miłość w litera/tka/ch, bez/miar, scream, dobre rady zawsze w cenie, przejście.
Tomik ilustrują grafiki i rysunki Danuty-Romany Słowik, Anety Benewiat, Marii Kuczary, Marka Gzyla, Jerzego Tawłowicza, Magdaleny Sowińskiej, Moniki Tlałki i Adrianny Rauhut. Książkę przeczytałam z przyjemnością. Choć motyw życia jako podróży jest dość często spotykany, to poetka nadała temu chodzeniu niepowtarzalny wymiar. Niewątpliwą zaletą są stosowane przez nią wieloznaczności, które skłaniają do przemyśleń, pokazują wielowymiarowość codzienności, ciągłego poszukiwania siebie, sensu i drogi. Zapraszam na liryczny spacer po wieloznacznych ścieżkach.