31 sierpnia 2021 Autor Edyta Edis Anonima Rauhut 0

Mateusz Prygoń: Jej woń

Spread the love

Mateusz Prygoń: Jej woń

Cykl: Blogowa czytelnia literacka

Ponownie zapraszam Was do Blogowej czytelni literackiej razem z Mateuszem Prygoniem. Autor zabiera czytelnika w sposób artystyczny, a nawet powiedziałabym, że poetycki, choć to proza, do głębin ludzkiej duszy. Zapraszam do lektury opowiadania pod tytułem Jej woń. Każdy z nas przeżywa czasem kryzys, a kończą się one różnie. To również opowieść o potrzebie miłości. Jak będzie w przypadku bohatera tego utworu? Czy w porę odnajdzie promyk nadziei w tym świecie? Czy wiosna nadejdzie?

Jej woń

 

Tej wiosny życie nie obudziło się z zimowego letargu. O jedną mroźną, mroczną, zimową noc za dużo. Rozkwitające o tej porze marzenia pozostaną zamknięte w skurczonych, zmarzniętych pąkach. Nie ogrzeje ich ciepło słońca- czerwonego olbrzyma pulsującego niegdyś życiodajne w sercu małego wszechświata. Straciło dawny blask i ciepło, gasnąc i stygnąc, aby zamienić się w czarnego karła-wypaloną, zimną, zdegenerowaną gwiazdę.

Tej nocy gwiazdy nie rozbłysły na niebie. O jedną samotną, chłodną noc za dużo. Nic nie rozświetli mroku budzących się o tej porze snów. Rodzące się już zwykle, tętniące życiem światy, pozostaną opustoszałymi, wyjałowionymi pustyniami. Umierający mały wszechświat już nigdy nie powoła nowych istnień. Pchany przez ciemną energię, oddalił się zupełnie od innych galaktyk, pozostawiając za sobą zimną pustkę. Pozbawiony źródeł ciepła, zastygł w bezruchu, zamarzł w temperaturze zera absolutnego. Ustały wszelkie oddziaływania między nim, a resztą galaktyk. Nic już nie powstrzyma procesu destrukcji, chaotycznego rozbicia go na coraz mniejsze elementy, aż do zupełnego rozpadu.

Stał na filarze mostu, zwieńczonym kamienną figurą kobiety. Samotny i zimny jak ona-towarzyszka niedoli, pochylająca głowę i rozkładająca ręce w geście bezradności. Stali tak oboje-zapomniane posągi starych, opuszczonych bogów, sparaliżowanych niewdzięczną obojętnością zastygłego w bezdusznym betonie świata, majaczącego na drugim brzegu istnienia. Zamknąwszy oczy rozłożył ręce niczym demiurg podczas ostatecznego aktu destrukcji. Uniósł dumnie głowę, aby w ostatnim natchnieniu unicestwić niegodny istnienia świat, rzucając się w otchłań zniszczenia.

Wtedy poczuł woń miłości. Tak pachniała jego matka, kiedy był dzieckiem. Intensywny zapach lawendy przywołał obrazy dzieciństwa. Znowu był w pięknym, pełnym marzeń, fascynującym cudowną tajemniczością świecie. Trwał w onirycznym, lawendowym uniesieniu, poza czasem i przestrzenią, upajając się słodkim zapachem wieczności. Oglądał oczami dziecka całe swoje życie-krótką igraszkę, efemeryczną chwilę, ulotną i nierealną jak senne wspomnienie dzieciństwa. Niczym przebudzone dziecko, otworzył oczy, aby zobaczyć cały swój świat. Stała nad nim z pochyloną głową, rozkładając czekające na niego ramiona. Wciąż czując jej woń, rzucił się w otchłań miłości.

Dawny wszechświat umarł, by mógł narodzić się nowy. Tej wiosny rozkwitło życie.

 

Mateusz Prygoń – absolwent wydziału jazzu i muzyki rozrywkowej w Katowicach i Zielonej Górze, w klasie saksofonu i fletu, oraz wydziału Edukacji Artystycznej w Szczecinie. Obecnie muzyk Orkiestry Wojskowej w Szczecinie i Big Bandu Filharmonii Szczecińskiej, oraz lider swojego kwartetu. Koncertował z gwiazdami sceny polskiej i zagranicznej. Pasję muzyczną zawsze dzielił, choć w mniejszym stopniu, z twórczością literacką, pisząc prozę, poezję oraz teksty piosenek. Wielbiciel twórczości Bruno Schulza. Wolne chwile poświęca na sport, czytanie (również komiksów), apologetykę oraz gry komputerowe.