
Propozycja Polskiej Izby Książki…
Propozycja Polskiej Izby Książki…
Cykl: Sowie myśli
Dzisiaj w ramach cyklu Sowie myśli chciałabym poruszyć ważny temat z punktu widzenia pisarzy, wydawnictw i oczywiście czytelników. Od dłuższego czasu pojawiają się propozycje wprowadzenia jednolitej ceny książek. Dowiedziałam się niedawno, że Polska Izba Książki przygotowała projekt ustawy dotyczącej tak zwanej jednolitej ceny książek. Co o tym sądzicie? Skąd wziął się ten trend?
Zdaniem inicjatora projekt ma uporządkować słabnący rynek książki. Na czym polega problem? Aktualnie na rynku królują duże sieci księgarń i wydawnictw. Małe przedsiębiorstwa, czy organizacje zajmujące się wydawaniem oraz dystrybucją książek nie mają z nimi szans. Przyczyną są przede wszystkim różnice w cenie, które mogą sięgać nawet trzydziestu procent. Tak duże obniżki mogą być zbyt obciążające dla małych sieci. Co zakłada projekt wspomnianej na początku ustawy? Wprowadzenie stałej, ustalonej w dniu premiery ceny książki, która obowiązywałaby przez dwanaście miesięcy we wszystkich punktach sprzedaży. Na szczęście projekt nie obejmuje książek elektronicznych – tego najbardziej obawiali się wydawcy. Pomijając jednak ten fakt, jaki skutek odniesie wprowadzenie ustawy w życie?
Polska Izba Książki pragnie iść śladem niektórych państw europejskich, w których takie regulacje obowiązują już od kilku lat. Są wśród nich miedzy innymi Niemcy, Hiszpania, Francja, czy Włochy. Jak w tych krajach wpłynęło wprowadzenie takiej ustawy? Podobno zaobserwowano wzrost popytu na książki, a także obniżenie ich cen. Poprawiła się również sytuacja małych wydawnictw i księgarni, a także nieznanych autorów, którzy chcą zadebiutować. Stała cena przełożyła się na likwidację czynnika cenowego w walce o rynek. Czy możliwe jest to w Polsce?
Pamiętajmy, że poziom życia w Polsce różni się od tego, który można zaobserwować w wymienionych przed chwilą krajach europejskich. Zarabiamy o wiele mniej, a koszty życia wcale nie maleją. Czy przeciętnego Polaka, czy Polkę będzie stać na kupno książek w cenach okładkowych? Czytelnictwo w Polsce wcale nie jest imponujące. Po wprowadzeniu ustawy ceny najnowszych książek mogą się zmienić, a nawet wzrosnąć. Aktualnie można zaobserwować, jaką popularnością cieszą się promocje w księgarniach i innych punktach sprzedaży. Ponadto niektórzy podają, jako argument, że za wyższą cenę ludzie niekoniecznie będą chcieli sprawdzać, czy spodoba im się twórczość nowego, nieznanego do tej pory pisarza. Postawią na tych już znanych, jeśli w ogółem zdecydują się na zakup książki. To spekulacje, ale bardzo prawdopodobne.
Oczywiście mamy jeszcze – na szczęście – biblioteki, w których coraz częściej możemy znaleźć nowości wydawnicze, co jest dużym plusem. Karta biblioteczna, czy czytelnicza nie kosztuje tyle, co nowa lektura (chyba, że przetrzymamy wypożyczoną pozycję), ale czytamy z legalnego źródła. Skoro już wspomniałam o legalności, to warto zauważyć, że niektórzy mogą sięgać właśnie po książki z nielegalnych źródeł, jak portale do ich ściągania, czy wzajemne przesyłanie sobie e-booków. Przy tym straci tylko pisarz, czy wydawnictwo. Taka działalność kwitnie już teraz, a strach pomyśleć, co będzie, gdy ceny książek się zmienią w skutek ustawy.
Należy mieć również na uwadze specyfikę rynku książkowego, który obok wymiaru ekonomicznego ma jeszcze wymiar kulturowy. Dlaczego? Trudno porównywać dzieła wysokoartystyczne, naukowe i popularnonaukowe z obyczajowymi, erotycznymi, albo kryminalnymi. Tutaj sprzedaż, popyt i nakłady będą się ze sobą różniły. W przypadku tych ostatnich rodzajów literatury można zauważyć wyższe nakłady oraz niższe ceny. Niektórzy uważają, że regulacja pozwoli zawalczyć jakości, choć zapewne nie zmieni naszych upodobań, ale wyeliminuje kryterium cenowe.
Zdania na temat planów Polskiej Izby Książki są podzielone – jedni uważają, że wpłynie to negatywni, a inni, że pozytywnie. Wiadomo, że twórcy, którzy mają ugruntowaną pozycję na rynku polskim oraz grono wiernych czytelników nie mają się, o co martwić, choć i wśród nich daje się wyczuć obawy. Czytelnicy z kolei martwią się, że nie będzie ich stać na książki. Pozostaje mieć nadzieję, że nie wywoła to spadku poziomu czytelnictwa, a przeciwnie. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Jestem ciekawa, co Wy o tym sądzicie.